Mały blok na Pradze Północ. Codzień rano z wielkim przerażeniem wchodzę
do kuchni. Myślę zawsze: czy jest? czy znowu paczy? Z połaci białego
sukna wyłania się "to coś". Prawdopodobnie dziwny pies. Może jakaś postać z wąsem w chuście. Ale nie jestem pewna. Wzrok sucho kalkulujący. Zimny. Przeszywający. Niewzruszony. Czyhający. Wlepiony. Ledwo idzie zjeść. Do roboty trzeba iść a już od początku zepsuty dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz